piątek, 27 września 2013

Powrót z kąskiem- dupe idealny?

Z kosmetykami bywa tak, że zazwyczaj szukamy tańszego odpowiednika drogiego produktu, który wpadł nam w oko. U mnie było odwrotnie. Razu pewnego wypatrzyłam w drogerii lakier w kolorze, jakiego jeszcze nie mam- a więc mogłam go kupić bez wyrzutów sumienia ;) Miss Sporty z serii Clubbing Colours- nr 44. Wahałam się- kupić, nie kupić? ale ciekawość zwyciężyła i była to bardzo dobra decyzja. Ten kolor nosiłam bardzo często i z wielką przyjemnością, przymykając oko na drobną wadę- nieszczególną trwałość.

Zaczęłam szukać jego odpowiednika w innych markach, licząc na lepszą trwałość. Miss Sporty w połowie butelki zaczął gęstnieć, czego lakieroholiczki nie lubią ;) krótka historia poszukiwań skończyła się fiaskiem, bo nigdzie nie było dokładnie "tego" odcienia. Róż złamany kroplą fioletu, dziewczęcy, świeży i optymistyczny. A może to owoce leśne, rozbielone duużą ilością śmietany? ;)

Otwarcie drogerii Hebe w moim mieście zaowocowało kilkoma zmianami w moim kosmetycznym życiu. Po pierwsze, obłędem w oczach na widok szaf Catrice i Eveline. Po drugie kartą stałego klienta, bo takim mam zamiar zostać ;) A po trzecie, świetna promocja na lakiery Essie- 19,90 za sztukę! przyczyniła się do tego, że znalazłam dupe idealny ;)

Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie znalazłam kolor niemal identyczny z wyeksploatowanym Miss Sporty. Mowa o Splash of Grenadine- nr 36. Nie chcę dzisiaj wychwalać go na wyrost- owszem, rozprowadza się bajecznie, trwałość bardzo dobra, ale, mimo wszystko, tydzień użytkowania to jeszcze za krótko. To moje pierwsze podejście do lakierów Essie i jeszcze nie wiem, jak będzie z dalszą trwałością, gęstnieniem itp. Może to być jednak mała pomoc dla wielbicielek koloru z Essie, które chciałyby przerzucić się na tańszy lakier. Tak jak pisałam, u mnie poszło w drugą stronę- zauroczona kolorem Miss Sporty zapragnęłam sięgnąć po kultową już markę :) 
Dalej- zdjęcia poglądowe. Paznokieć palca serdecznego to Miss Sporty, reszta- Essie. Miss Sporty przy 2 warstwach kryje lepiej niż Essie, ale przypuszczam, że dużą rolę odgrywa fakt, że jest bardziej gęsty i muszę kombinować z grubszą warstwą. Essie jak na razie jest rzadki świeżością nowego lakieru. Przy trzech warstwach kolor minimalnie się różni od 2 warstw Miss Sporty, ale to naprawdę różnica widoczna dla wyjątkowo czepialskich osób ;)

Zmywalność- bardzo dobra, lakier schodzi bez problemu i bez plam.
W kolejce czekają jeszcze 3 nabytki z Essie, przy takiej promocji ciężko było mi nie kupić ;) 35zł za lakier-choćby i kultowy i wychwalany- to wg mnie dużo, przy 20zł nie mogłam nie skorzystać. W praktyce okaże się, czy ich sława nie jest na wyrost ;)