niedziela, 7 lutego 2016

I love MAC- Stone

Po długiej przerwie będzie mowa o prawdziwej perełce w mojej pomadkowej kolekcji.
Mój najnowszy nabytek, który cieszy mnie tak bardzo, że inne szminki muszą poczekać w kolejce na "swoje" posty ;)
Szminka, o której mało słyszałam, mało czytałam. Może dlatego, że kolor absolutnie nie leżał w sferze moich typów. Ale. Któregoś razu wpadł mi w oko, na tyle, że przeczesałam internet wzdłuż i wszerz, z każdą chwilą upewniając się, że tak dziwną pomadkę muszę znaleźć i przetestować i, zapewne, mieć ;)
Patrząc zupełnie obiektywnie, czy ten kolor wydaje się być dla kogoś must have? 



 Brązowe pomadki były modne w latach 90. Dzisiaj nie cieszą się uznaniem. Jednak Stone to nie jest po prostu brąz.
Ale po kolei.
Pomadka ma matowe wykończenie, czyli jedno z moich ulubionych.







Kolor podobno trudny do dostania, bo sprzedaje się "na pniu", jak stwierdziła pani w sklepie MAC. Choć trudno mi uwierzyć, że tak dziwny odcień jest popularny.
Stone, w zależności od światła, jest bardziej brązowy lub szarawy, trochę taupe.
Swatche na dłoni:





Po "naręcznym" teście część mnie stwierdziła: przecież to brąz, będziesz wyglądać fatalnie w brązie.
Druga część krzyczała: "try me, try me!" ;)) Skusiłam się na wypróbowanie koloru na ustach i od razu wiedziałam, że ją kupię.      
Na koniec zdjęcia na ustach:


Kolor kojarzy mi się ze stylem retro, aktorkami dawnego kina, zdjęciami w sepii.
BTW, kiedyś miałam ochotę na pomadkę Styled in Sepia, ale koniec końców jej nie dostałam. Ten kolor wydaje się być z tej samej rodziny, ale SiS jest bardziej brązowa, tu wybija kropla szarości.

Starałam się dobrze uchwycić kolor i oddać jego szarawość. Mam mocno napigmentowane usta, więc przy cienkiej warstwie lekko przebija róż, ale generalnie pomadka dobrze kryje.
Obecnie usta są trochę przesuszone, to wina pogody i częstego używania matów, ale dochodzą do siebie.








Myślę, że to będzie mój zakupowy hit lutego. I jednocześnie daję sobie bana na kolejne pomadki, bo tym razem NAPRAWDĘ nie potrzebuję nowego koloru ;)

niedziela, 2 sierpnia 2015

I Love MAC- Russian Red

Dzień dobry ;)
Sierpień zaczynamy z przytupem- w dzisiejszym odcinku serii MACowej najbardziej rozchwytywana i znana czerwień marki- Russian Red :)




Russian Red to pomadka o wykończeniu matowym. Klasyczna czerwień, pasująca podobno wszystkim. Myślę, że znajdą się osoby, którym RR nie do końca przypadnie do gustu, ale fakt faktem: to piękny, ponadczasowy odcień, bez wyraźnej domieszki pomarańczowych czy buraczkowych tonów. Ponoć ulubiony kolor Dity von Teese ;)








Macowe mocne kolory z matowym wykończeniem to idealne połączenie, ponieważ kolor jest baardzo trwały i nie migruje. Unikniemy wpadki w postaci szminki na zębach czy poza konturem ust ;)



Na mojej szmince widać ślady po pędzelku- tego typu kolory najlepiej nakładać precyzyjnie.
Kolor jest żywy, ale nie jaskrawy. Absolutnie czerwony :D :D

Na zdjęciach mam cienką warstwę Carmexu, dlatego gdzieniegdzie widać lekki połysk.


I jeszcze swatche koloru na dłoni:


     

Przyznam, że kolor kupiłam trochę w ciemno. Oglądałam go w sklepie MAC, ale nie testowałam na ustach. Okazał się trafiony w dziesiątkę. Jeśli każda kobieta powinna mieć czerwoną pomadkę, to chyba znalazłam swój typ ;)














sobota, 18 lipca 2015

Małe zakupy

Uwielbiam zakupy, a zwłaszcza te internetowe ;) Oszczędność czasu (niestety odwrotnie proporcjonalna do oszczędności pieniędzy, bo przeglądanie rzadko kończy się na kliknięciu jednej rzeczy), oczekiwanie na paczkę, wreszcie rozpakowywanie jakby był to prezent gwiazdkowy :D Ok, przecież dobrze wiem co jest w środku, a jednak odwijanie papierków jest taakie ekscytujące :P
Ostatnio zrobiłam małe zakupy w drogerii ekobieca. Skusiłam się, ponieważ przy zamówieniu powyżej 50zł była darmowa dostawa, jednak padłam ofiarą marketingu. Gdy już zaczęłam dodawać rzeczy do koszyka, musiałam powiedzieć: STOP, bo zamówienie byłoby znacznie większe, a przy wydanej kwocie i tak miałabym wysyłkę gratis :P
No ale, tłumaczę sobie, że większości z tych rzeczy naprawdę potrzebowałam ;)


Co my tu mamy? Moje pierwsze rajstopy w sprayu, Sally Hansen w kolorze Medium Glow. Kupione z myślą o wakacjach, ale na pewno przetestuję je jeszcze przed wyjazdem. Szampon Batiste- tego zapachu jeszcze nie miałam. Gumki Invisibobbles, bo byłam ich ciekawa. Niezawodny Revlon Colorstay- jak kiedyś mogłam bez niego żyć? Korektor Makeup Revolution to prezent- niespodzianka :)

Długo opierałam się szczotce Tangle Teezer, opinie ma dość skrajne i wydawało mi się, że jej nie chcę :D Ale gdy zobaczyłam tak słodką wersję Candy Floss, skapitulowałam. Biel i pastelowy róż, jak dla małej księżniczki, którą nigdy nie byłam :P :P

Gumki Invisibobbles oczywiście pod kolor :P
Tu też słyszałam podzielone zdania- u jednych nie trzymają włosów, u innych tylko one się sprawdzają. Nie wiem, skąd takie rozbieżności, ale wypróbuję.




Pomadka Golden Rose z serii Velvet Matte, kolor 02.
Jak już nie kupuję MACa, to sprawdzam szminki Golden Rose ;) A tak na serio, ten zakup był zupełnie spontaniczny i na poprawę humoru. Początkowo chciałam zamówić nr 13, bo mam/ miałam?- gdzieś mi się zgubił i znaleźć nie mogę :/ Ale spłynęła na mnie nadzieja, że jednak się znajdzie. Zatem, kilka klików w sieci, sprawdzenie kolorów na blogach i do koszyka wpadł nr 02. Zgaszony róż, przypadł mi do gustu.




Z ekobiecej zamawiam już bodajże 3. raz i nie mam zastrzeżeń. Szybko, sprawnie i taniej niż w sklepach stacjonarnych. I pewnie dlatego tak przyjemnie się ogląda i klika :P
Taki oto mały lipcowy zakup ;)

sobota, 11 lipca 2015

I love MAC- Pink Pigeon

Gorąco!
Nareszcie mamy prawdziwe lato i choć upały na dłuższą metę mogą męczyć, to i tak cały rok czekam na wybuch słońca i wysokie temperatury, które ogrzeją stare kości ;)
Latem jedyną słuszną opcją na ustach są wyraziste i jaskrawe kolory, dlatego dziś post na temat Pink Pigeon.
Przymierzałam się do niego i sama nie wiedziałam, czy postawić na PP czy może na bardziej znaną Candy Yum Yum. Kolorystycznie dość zbliżone, CYY była ciut jaśniejsza i bardziej zimna, poszłam zatem w łagodniejszą opcję, czyli PP. Choć o łagodności nie można tu mówić, bo to prawdziwy różowy killer :D




Pink Pigeon jest szminką z linii Matte. Kolor to przepiękny róż, który momentami wpada wręcz w neonowe tony. Na zdjęciach wychodzi przedziwnie, czasem pojawiają się ostre, koraloworóżowe nuty, czasem jest po prostu mocnym różem.
 Kolor jest trwały i przyciąga uwagę. Uważam, że jest dość oryginalny- nie spotkałam wielu szminek o takim odcieniu.
Jedynym minusem jest niezbyt równomierne rozkładanie się koloru. Podobny problem mam z matową pomadką Golden Rose nr 4- też ostry, nieco neonowy odcień- może zatem tego typu kolory tak mają ;)
Ale wszystko można dopracować przy pomocy pędzelka do ust ;)










 Czyż nie jest to piękny kolor? A na dodatek pasuje i do jasnej i do lekko opalonej karnacji, zabieram go  wkrótce ze sobą na wakacje ^^
 Chwilowo zrobię małą przerwę od postów pomadkowych, czekam bowiem na zamówienie z drogerii ekobieca. Miały być skromne zakupy z okazji weekendu darmowej dostawy (10-12.07.), a wyszło jak zwykle :(
Internet to złooo ;)

poniedziałek, 6 lipca 2015

I love MAC- Peach Blossom

Po ostatnim mocnym kolorze dziś czas na delikatny nudziak z linii Cremesheen- Peach Blossom
Nie lubię odcieni typowo nude, a już na pewno niczego korektorowo-beżowego lub sinego. Szukałam pomadki o naturalnym kolorze i padło na taką:
Peach Blossom to delikatny róż o lekko mokrym wykończeniu. Na zdjęciach można w nim czasem uchwycić bardziej brzoskwiniową tonację:

Cremesheen sugeruje kremową konsystencję i tak jest w rzeczywistości. Szminka z tej linii jest miękka, rozprowadza się z nieco masełkowym poślizgiem, a kolor na ustach jest lekko błyszczący.


Bardzo przyjemny i naturalny odcień, fajny na co dzień.
Niestety wykończenie Cremesheen nie należy do moich ulubionych. Chyba po prostu nie lubię miękkich, nabłyszczających pomadek :>

Sama pomadka jest wg mnie pięknym kolorem, ale każdemu wedle gustu i ja np. lepiej czuję się ( i wyglądam ;) ) w matach albo w mocniejszych kolorach. Polecam za to każdej wielbicielce naturalnych ciepłych róży.

Poniżej swatche na dłoni, tradycyjnie pod różnym kątem i w różnym świetle :P 


Tu po lewej widać bardziej brzoskwiniowy ton, a na pierwszym zdjęciu dość dobrze ukazało się mokre wykończenie tej szminki. 
W następnym poście powrócę z mocnym uderzeniem koloru ;)

wtorek, 30 czerwca 2015

I Love MAC- Diva

Jestem szminkoholiczką. Jestem MACoholiczką. Po połączeniu tych dwóch rzeczy wychodzi na to, że większość moich szminek to MAC ;)
Wiem, że są zwolennicy i przeciwnicy tej marki. Jak każda firma, ma swoje lepsze i gorsze produkty, ale uważam, że tych pierwszych jest zdecydowanie więcej, a pomadki to sztandarowy produkt tej marki i ich pozycji będę bronić rękami i nogami ;) Są po prostu najlepsze i warte każdej złotówki.
Jeszcze rok temu nie miałam żadnej szminki MAC, dziś mój zbiór jest w miarę, w miarę i ciągle rośnie ;) Postanowiłam zatem zacząć cykl I Love MAC i przedstawiać szminki po kolei, będzie dużo zdjęć i swatche. Kiedy ktoś zbłądzi w moje progi to będzie, mam nadzieję, usatysfakcjonowany, bo wiem z praktyki, że każdy swatch jest cenny, gdy szuka się w sieci konkretnego koloru ;)

Zaczynam serię od przedstawienia pomadki Diva, bo mam do niej stosunek szczególny :) To moja pierwsza szminka z MACa, tym cenniejsza, że jest prezentem od TŻ, który może mojej miłości do szminek nie rozumie, ale wie, że szminka MAC była moim marzeniem. Był na tyle cudowny, że pofatygował się do sklepu i spośród miliona kolorów wybrał ten :)
 Na pierwszy rzut oka zaskoczył mnie ten wybór, bo kolor jest mocny i ciemny, ale zakochałam się w nim od pierwszego użycia.
Diva jest pomadką o wykończeniu matowym. Noszalność jest niesamowicie komfortowa- praktycznie nie czuć jej na ustach, zostawia cienką, nielepką, niewysuszającą warstwę koloru, który trwa i trwa. Maty z MAC są chyba moim ulubionym typem wykończenia, właśnie przez fantastyczną trwałość i wygląd na ustach.










Kolor to bardzo głęboka, bordowa czerwień, trochę w stylu retro, elegancka i w moim odczuciu bardzo sexy :D Zrobiłam sporo zdjęć, by wiernie oddać odcień i wg mnie są wiarygodne :)










Swatche na dłoni:
 1. przy ciemnym świetle
 2. i 3. w dziennym.










I na ustach:












Tak, jestem mistrzem fotografii :P :P
Tym sposobem wpadłam w nałóg zgubny w skutki. Różne wykończenia i mnogość kolorów spowodowały listę chciejstw i potrzeb, które stopniowo zaspokajam.
Jakieś plusy tej sytuacji? W ogóle już nie patrzę na szminki innych firm, zarówno tańszych, jak, co chyba ważniejsze, droższych (marna pociecha?  ;) )