sobota, 18 lipca 2015

Małe zakupy

Uwielbiam zakupy, a zwłaszcza te internetowe ;) Oszczędność czasu (niestety odwrotnie proporcjonalna do oszczędności pieniędzy, bo przeglądanie rzadko kończy się na kliknięciu jednej rzeczy), oczekiwanie na paczkę, wreszcie rozpakowywanie jakby był to prezent gwiazdkowy :D Ok, przecież dobrze wiem co jest w środku, a jednak odwijanie papierków jest taakie ekscytujące :P
Ostatnio zrobiłam małe zakupy w drogerii ekobieca. Skusiłam się, ponieważ przy zamówieniu powyżej 50zł była darmowa dostawa, jednak padłam ofiarą marketingu. Gdy już zaczęłam dodawać rzeczy do koszyka, musiałam powiedzieć: STOP, bo zamówienie byłoby znacznie większe, a przy wydanej kwocie i tak miałabym wysyłkę gratis :P
No ale, tłumaczę sobie, że większości z tych rzeczy naprawdę potrzebowałam ;)


Co my tu mamy? Moje pierwsze rajstopy w sprayu, Sally Hansen w kolorze Medium Glow. Kupione z myślą o wakacjach, ale na pewno przetestuję je jeszcze przed wyjazdem. Szampon Batiste- tego zapachu jeszcze nie miałam. Gumki Invisibobbles, bo byłam ich ciekawa. Niezawodny Revlon Colorstay- jak kiedyś mogłam bez niego żyć? Korektor Makeup Revolution to prezent- niespodzianka :)

Długo opierałam się szczotce Tangle Teezer, opinie ma dość skrajne i wydawało mi się, że jej nie chcę :D Ale gdy zobaczyłam tak słodką wersję Candy Floss, skapitulowałam. Biel i pastelowy róż, jak dla małej księżniczki, którą nigdy nie byłam :P :P

Gumki Invisibobbles oczywiście pod kolor :P
Tu też słyszałam podzielone zdania- u jednych nie trzymają włosów, u innych tylko one się sprawdzają. Nie wiem, skąd takie rozbieżności, ale wypróbuję.




Pomadka Golden Rose z serii Velvet Matte, kolor 02.
Jak już nie kupuję MACa, to sprawdzam szminki Golden Rose ;) A tak na serio, ten zakup był zupełnie spontaniczny i na poprawę humoru. Początkowo chciałam zamówić nr 13, bo mam/ miałam?- gdzieś mi się zgubił i znaleźć nie mogę :/ Ale spłynęła na mnie nadzieja, że jednak się znajdzie. Zatem, kilka klików w sieci, sprawdzenie kolorów na blogach i do koszyka wpadł nr 02. Zgaszony róż, przypadł mi do gustu.




Z ekobiecej zamawiam już bodajże 3. raz i nie mam zastrzeżeń. Szybko, sprawnie i taniej niż w sklepach stacjonarnych. I pewnie dlatego tak przyjemnie się ogląda i klika :P
Taki oto mały lipcowy zakup ;)

sobota, 11 lipca 2015

I love MAC- Pink Pigeon

Gorąco!
Nareszcie mamy prawdziwe lato i choć upały na dłuższą metę mogą męczyć, to i tak cały rok czekam na wybuch słońca i wysokie temperatury, które ogrzeją stare kości ;)
Latem jedyną słuszną opcją na ustach są wyraziste i jaskrawe kolory, dlatego dziś post na temat Pink Pigeon.
Przymierzałam się do niego i sama nie wiedziałam, czy postawić na PP czy może na bardziej znaną Candy Yum Yum. Kolorystycznie dość zbliżone, CYY była ciut jaśniejsza i bardziej zimna, poszłam zatem w łagodniejszą opcję, czyli PP. Choć o łagodności nie można tu mówić, bo to prawdziwy różowy killer :D




Pink Pigeon jest szminką z linii Matte. Kolor to przepiękny róż, który momentami wpada wręcz w neonowe tony. Na zdjęciach wychodzi przedziwnie, czasem pojawiają się ostre, koraloworóżowe nuty, czasem jest po prostu mocnym różem.
 Kolor jest trwały i przyciąga uwagę. Uważam, że jest dość oryginalny- nie spotkałam wielu szminek o takim odcieniu.
Jedynym minusem jest niezbyt równomierne rozkładanie się koloru. Podobny problem mam z matową pomadką Golden Rose nr 4- też ostry, nieco neonowy odcień- może zatem tego typu kolory tak mają ;)
Ale wszystko można dopracować przy pomocy pędzelka do ust ;)










 Czyż nie jest to piękny kolor? A na dodatek pasuje i do jasnej i do lekko opalonej karnacji, zabieram go  wkrótce ze sobą na wakacje ^^
 Chwilowo zrobię małą przerwę od postów pomadkowych, czekam bowiem na zamówienie z drogerii ekobieca. Miały być skromne zakupy z okazji weekendu darmowej dostawy (10-12.07.), a wyszło jak zwykle :(
Internet to złooo ;)

poniedziałek, 6 lipca 2015

I love MAC- Peach Blossom

Po ostatnim mocnym kolorze dziś czas na delikatny nudziak z linii Cremesheen- Peach Blossom
Nie lubię odcieni typowo nude, a już na pewno niczego korektorowo-beżowego lub sinego. Szukałam pomadki o naturalnym kolorze i padło na taką:
Peach Blossom to delikatny róż o lekko mokrym wykończeniu. Na zdjęciach można w nim czasem uchwycić bardziej brzoskwiniową tonację:

Cremesheen sugeruje kremową konsystencję i tak jest w rzeczywistości. Szminka z tej linii jest miękka, rozprowadza się z nieco masełkowym poślizgiem, a kolor na ustach jest lekko błyszczący.


Bardzo przyjemny i naturalny odcień, fajny na co dzień.
Niestety wykończenie Cremesheen nie należy do moich ulubionych. Chyba po prostu nie lubię miękkich, nabłyszczających pomadek :>

Sama pomadka jest wg mnie pięknym kolorem, ale każdemu wedle gustu i ja np. lepiej czuję się ( i wyglądam ;) ) w matach albo w mocniejszych kolorach. Polecam za to każdej wielbicielce naturalnych ciepłych róży.

Poniżej swatche na dłoni, tradycyjnie pod różnym kątem i w różnym świetle :P 


Tu po lewej widać bardziej brzoskwiniowy ton, a na pierwszym zdjęciu dość dobrze ukazało się mokre wykończenie tej szminki. 
W następnym poście powrócę z mocnym uderzeniem koloru ;)